Wyspy Owcze, Torshavn, Polska u20 – Michał Przybylski rozmowa (artykuł z 4.01.2021)

Arkadiusz Brzękowsk : Na początek może zacznę od Wysp Owczych. Jesteś Polakiem, ale dorastałeś tam. Powiedz, co wyróżnia Wyspy od Europy kontynentalnej?

Michał Przybylski: Życie jest bardzo spokojne. Na Wyspach mieszka zaledwie 52 tysiące osób. Jest 18 wysp, więc nie wszyscy mieszkamy blisko siebie. Mamy miasteczko, potem 5-10 kilometrów przerwy i dopiero kolejne miasteczko. Co prawda wszyscy się znają, np. ja znam całą rodzinę sąsiada, wiem, kto jest skąd.

Jeśli jest piłkarz w rodzinie, to wiem, gdzie gra, ale właśnie jest ogólny spokój, życie bezstresowe. Czy w pracy, czy w piłce, jeśli ktoś się spóźni 10-15 minut to nic nie szkodzi. Po prostu trzeba się postarać nie spóźnić na drugi dzień, a jeśli ktoś spóźni się na drugi dzień, to jest ta sama historia, żeby postarał się więcej nie spóźniać, więc życie jest faktycznie bezstresowe. To jest chyba największa różnica między Wyspami, a innymi krajami.

Tutaj nie ma żadnych przestępstw. Jest spokój cały czas. Domy i samochody są otwarte. Kiedy miałem 7-10 lat do północy byłem u kolegów i wracałem do domu bez problemu, rodzice nie musieli się o nic martwić.

Czyli można powiedzieć, że jesteście jedną wielką rodziną?

Tak. Tak w sumie można powiedzieć. Każdy sobie pomaga, jeśli ktoś ma problem. Był taki przypadek, że pewnej Polce spalił się dom. Wszystko się spaliło, a ludzie przyszli i od razu pomogli. Oddawali ubrania, jedzenie, pieniądze. Każdy pomagał na ile mógł, więc pod tym względem jest to jedna wielka rodzina. Są tego plusy i są też minusy, bo każdy o każdym wszystko wie.

Tutaj banalny przykład, jeśli ktoś przespał się z jakąś dziewczyną, to każdy będzie o tym wiedział. Wszystkie historie – zdrady, wypadki, to każdy o tym wie. Po dwóch dniach całe Wyspy wiedzą o tym, bo wszyscy są tak blisko siebie.

A co do Polaków. Dużo ich mieszka na Wyspach, znacie się?

Teraz znam coraz mniej, bo dużo Polaków, z którymi rodzice się trzymali, kiedy byłem mniejszy,  powyjeżdżało. Parę lat temu było więcej takich rodzin, które przyjeżdżały, żeby zamieszkać. Teraz jest dużo Polaków, którzy przyjeżdżają na pół roku, rok. Do pracy 6-7 dni w tygodniu, żeby zarobić i wyjechać. Teraz jest zdecydowanie więcej tego rodzaju osób.

Także nie ma czasu się z nimi zapoznawać. Ja  w sumie trzymam się tylko z Łukaszem Cieślewiczem i jego żoną. Z nim się znam bardzo dobrze, graliśmy razem i to jest moja rodzina tutaj.  Oni się mną, można powiedzieć, zaopiekowali.

Właśnie Łukasz Cieślewicz. Czy On ma status legendy na Wyspach jako piłkarz?

Myślę, że tak można powiedzieć. Przyjechał tu jak miał 23 lata. Od razu w pierwszym roku zdobył mistrza kraju i został zawodnikiem roku. Grał 9 lat w tym samym klubie (B36 Torshavn). Zdobył trzy Mistrzostwa, Puchar Wysp, chyba trzy razy był zawodnikiem sezonu, więc co roku był „w czubie”. Ostatnio wyszedł magazyn na Wyspach, który umieścił go w drużynie dziesięciolecia. Wszyscy go znają, więc tak można powiedzieć, że jest legendą.

Bardzo dużo ludzi na Wyspach gra w piłkę nożną i dużo ludzi się nią interesuje. Czy to prawda?

To prawda. Praktycznie wszyscy się interesują. Znają wyniki, znają piłkarzy, drużyny. Też bardzo dużo dzieci gra w piłkę, nawet w tych małych miasteczkach. Kiedy byłem mniejszy, grałem w klubie, który nazywał się B68 Totfir to jest miasteczko liczące około 1000 mieszkańców – Tam jest klub. Później grałem w NSI Runavik. Miasteczko 2 kilometry obok. Też jest klub.  Później przeszedłem do innego klubu Skala też miasteczko na 1500 osób. We wszystkich tych małych miasteczkach, tam jest wszędzie klub, więc nie trzeba daleko jeździć by grać w piłkę. W Polsce jest jeden klub i chłopcy mieszkający w promieniu 15 kilometrów zjeżdżają się i tam grają. Na Wyspach wszędzie jest drużyna i wszędzie można trenować. Wszędzie są boiska. Chociażby takie mniejsze na wzór orlika. Wszędzie można grać w piłkę.

To fajna sprawa, bo w Polsce są nowoczesne boiska, ale często puste i to jest najgorsze.

Tutaj cały czas dzieciaki latają. W małych miasteczkach boiska są zawsze w centrum. Pamiętam jak byłem mały, to zawsze na te orliki się zbieraliśmy i graliśmy. Tu jest o tyle fajnie, że boiska są zabudowane. Mamy bandy. Nigdy nie było autów.  Piłka zawsze była w grze.

Nawiązując do tych band. Wiem, że na Wyspach bardzo często mocno wieje i czy kiedyś było to powodem odwołania meczu?

Tak zdarza się to. Nie chcę powiedzieć, że często. Na 100% co sezon jest co najmniej jeden mecz odwołany przez wiatr. Niektóre miejsca są bardziej narażone na wiatr. U nas w stolicy stadion jest w centrum, mamy trybuny, więc tutaj chyba nigdy z tego powodu mecz nie został odwołany, ale w tych małych miasteczkach, gdzie boisko jest otwarte. Obiekt leży czasem 50-100 metrów od morza, gdzie wieje bardzo mocno, wiec czasami tak się zdarza.

W 2020 nasz mecz na pewno nie był przez to odwołany, ale pamiętam, że w 2019 jechaliśmy całą godzinę na mecz. Ja akurat pamiętam byłem na ławce. Chłopaki już się przebierają, a sędzia wchodzi i mówi, że nie ma sensu grać i musieliśmy czekać. Na drugi dzień dopiero zagraliśmy. Parę meczów w sezonie zdarza się odwołać właśnie przez wiatr.

Czyli jednak jest to jakiś problem. Teraz może przejdę już do Ciebie. Jak ocenisz miniony sezon w B36? Mieliście ciekawą przygodę w Lidze Europy, ale jednak w lidze Wysp Owczych zajęliście dopiero 4 miejsce.

Początek mieliśmy bardzo dobry. Przyszło do nas dwóch zawodników z zagranicy. Mój najlepszy kolega przyszedł z ekstraklasy norweskiej (Meinhard Olsen) i jeszcze reprezentant Wysp, który całe życie grał w ekstraklasie duńskiej czy norweskiej (Sonny Natestad). My czuliśmy, że będziemy walczyć o mistrza. Zaczęliśmy dobrze. Do lata zagraliśmy chyba 12 meczów, wszystko fajnie wyglądało. Byliśmy chyba na drugim albo trzecim miejscu. Mieliśmy 3-4 punkty straty do lidera. Wszystko wyglądało dobrze. Wiedzieliśmy,  że wszystko rozstrzygnie się w drugiej rundzie. Ja też sam miałem  bardzo dobry początek. W sumie byłem też w najlepszej jedenastce pierwszej rundy. Strzeliłem 8 bramek.

Potem przyszła Liga Europy. Przez Covid, dużo meczów w lidze odbywało się w środku tygodnia. Normalnie gramy 3-4 spotkania w lidze w środku tygodnia, a teraz miało to miejsce prawie co dwa mecze. Liga Europy też nas trochę wykończyła. Kontuzje, podróże na Gibraltar, później do Bułgarii i mieliśmy mecze co 3 dni. Przez 19 dni, rozegraliśmy 6 meczów.

Chłopaki też chodzą do pracy. Pracowaliśmy po 8 godzin. W dniu meczu pracowaliśmy po 4. Pod koniec już brakło sił. Graliśmy mecze, ale było widać po chłopakach, że one już nas męczyły. Było bardzo dużo tych spotkań. Później jedna przegrana, druga. Wiedzieliśmy, że na mistrza już nie ma szans. Było czuć, że każdy już tylko czeka na koniec. Graliśmy w półfinale Pucharu. Była końcówka listopada. Nigdy w historii tych rozgrywek nie grało się tak późno. Te rozgrywki zawsze kończyły się na początku października. W listopadzie często są takie wichury, ze nie da się grać. Tak więc, byliśmy już bardzo zajechani.

Okres przygotowawczy rozpoczął się w listopadzie 2019. Trenowaliśmy cały grudzień, styczeń luty, później przyszedł Covid, ale my też trenowaliśmy – 4 razy w tygodniu. Cały rok bez przerwy. Mieliśmy za wąską kadrę, żeby walczyć o tytuł. Kapitan doznał kontuzji, a najlepszy strzelec, po pierwszym meczu w Europie wyjechał do Szwecji. Młodzi musieli grać. Niektórzy dawali radę, ale trochę zabrakło siły i umiejętności.

Wspomniałeś, że twoi koledzy chodzili do pracy. Piłka na Wyspach cały czas się rozwija, ale ilu piłkarzy w B36 żyło tylko z piłki? Jak to wygląda?

Dwóch piłkarzy żyło z piłki. Właśnie ta dwójka, która przyszła do nas w tym roku. Oni przyszli z lig zagranicznych. Jeden grał całe życie za granicą. Pierwszy raz gra na Wyspach, więc on nie był przyzwyczajony do pracy. Nie zdecydował się na to i dostał na tyle dobry kontrakt, że mógł żyć tylko z piłki. Drugi kolega przyjechał z ekstraklasy norweskiej, ta sama sytuacja. Wiem, że po paru miesiącach poszedł do pracy, bo życie tutaj jest można powiedzieć trochę nudne. W sumie do 14 się nic nie dzieje. Jest mało ludzi w restauracjach, czy w kawiarniach, więc poszedł do pracy, ale tylko na 3-4 godzinki, żeby dorobić parę groszy, ale żeby też coś porobić. U nas było tylko dwóch, ale myślę, że jeszcze 2-3 mogłoby nie pracować.

Kończąc wątek B36. Graliście 2 lata temu mecz przeciwko Besiktasowi. Jak wspominasz tamten mecz?

To było jedno z największych wydarzeń tutaj na Wyspach. To był mój 1 mecz, bo przyszedłem wtedy z Widzewa. Na stadion mogło wejść tylko około 2 tysiące osób, ze względu na przepisy – wymóg miejsc siedzących itd. Kolejka po bilet ciągnęła się jeszcze na tysiąc osób poza stadion, więc wielkie wydarzenie. Wielka drużyna, dużo znanych zawodników. Przegraliśmy 2-0 u siebie. Zawodnicy byli zdecydowanie lepsi. Trochę się z nami bawili. Dla nas wielkie przeżycie. Jak się udało zagrać 5-6 podań to były brawa z trybun. 

Akurat tak wyszło, że wszedłem w 60. minucie. Ludzie mnie nie widzieli od roku, nie wiedzieli czego się spodziewać. Po 3 minutach wyszedłem sam na sam z bramkarzem. Było widać, jak ludzie się podnieśli na trybunach, ale Gary Medel mnie dogonił w szesnastce. Chciałem go złapać na karnego, żeby mnie zahaczył. Medel – doświadczenie i spryt, tylko dziabnał piłkę i to on wygrał ten pojedynek. Przez 5 sekund czułem, że strzelę bramkę. Największe wrażenie zrobił na mnie Adriano, który grał w Barcelonie, to był chyba najlepszy piłkarz. Był też Babel, ale on się bardziej bawił. Adriano grał bardziej na serio. Był też lewy obrońca Caner Erkin – reprezentant Turcji. Takiej lewej nogi jeszcze w życiu nie widziałem. Ci dwaj piłkarze zrobili największe wrażenie.

3 lata temu dostałeś powołanie do reprezentacji Polski U20. Zaskoczyło Cię to, bo grałeś wtedy w Skali Itrotarfelag?

Powiem szczerze, że byłem bardzo zaskoczony. Miałem co prawda dobry sezon. Dobrą końcówkę, bo chyba w 9 meczach strzeliłem 7 bramek. To też prawdopodobnie zadecydowało, że dostałem nagrodę młodzieżowca roku, bo zawsze się bardziej pamięta końcówkę, a nie początek sezonu. Tak mi się wydaje. Chciałem też wtedy wyjechać. Spróbować swoich sił. Wiedziałem, że gdzieś to pójdzie w Polskę, że dostałem tę nagrodę. Informacja pojawiła się na Facebooku, potem jakiś portal o tym napisał. Myślałem, że kluby z Polski się zainteresują. Miałem wtedy 19 lat i liczyłem na testy w 1,2 lidze. Tak wyszło, że dostałem propozycje testów w Wiśle Płock.

Nagle jednak dostałem telefon z Polski z pytaniem – czy mam nagrane mecze Skali. Powiedziałem, że całych spotkań nie mam. Tylko na InStacie są skróty. Sam się zdziwiłem. Nie wiedziałem, do czego potrzebne są moje mecze. Później po godzinie dostałem telefon, że dostałem powołanie do kadry Polski. Byłem bardzo zdziwiony, że w sumie tak mało było potrzeba, żeby dostać powołanie, ale cieszyłem się bardzo.

Szkoda tylko, że w meczu nie wyszło. Widziałem, ze muszę zrobić „szał”, żeby to nie było jednorazowe. Na treningach fajnie to wyglądało. Kilka bramek strzeliłem. Na początku siedziałem sam. Chłopaki się znali z wcześniejszych zgrupowań. Na 1. treningu wiedziałem, że muszę coś pokazać, bo inaczej będę w „szafie’’ tak zwanej. Na szczęście wszystko poszło dobrze. Chłopaki już inaczej na mnie patrzyli, później już normalnie gadaliśmy. Byli bardziej otwarci. Dostałem pół godziny w meczu, ale to był nasz słaby mecz. Nie było za bardzo sytuacji, żeby się pokazać, dlatego też wyszło na jednorazowe powołanie.

Patrzyłem sobie kto był z Toba w tej kadrze – Kamil Jóźwiak, Bartłomiej Drągowski, czy Jakub Łabojko. Jak wtedy na nich patrzyłeś to myślałeś, że kto zrobi największą karierę?

Jóźwiaka znałem też z Lecha. Jestem za Lechem. Moja rodzina pochodzi spod Poznania, więc umiejętności Jóźwiaka znałem już wcześniej. Było widać, że to będzie piłkarz.  Oprócz tego Sebastian Milewski. Teraz gra w Piaście (aktualnie Arka Gdynia). Został zawodnikiem meczu z Portugalią. Było widać, że on ma charakter i też może dojść daleko. Myślę, że może zagrać jeszcze w lepszej lidze. Ta dwójka. Reszta dobrzy piłkarze, ale nie robili jakiegoś niesamowitego wrażenia. Trochę  lepsi ode mnie, ale nie spodziewałem się, żeby zrobili większą karierę niż na Polskę.

Milewski to trochę zaskoczenie. Zeszły sezon miał lepszy, teraz trochę gorzej, ale wybór nieoczywisty.

Z kolei naprzeciwko Ciebie w drużynie Portugalii grał chociażby Pedro Neto, który gra teraz w Wolverhampton. Czy ci zawodnicy robili podobne wrażenie jak Besiktas?

Jeden piłkarz zrobił największe wrażenie. To był Gedson Fernandes. On wtedy grał na środku pomocy. Trochę go podpatrywałem, bo wiedziałem, że gra na mojej pozycji. Naprawdę było widać, że to będzie piłkarz.

Był jeszcze taki zawodnik na skrzydle (Jota). Było widać, że to taki Ronaldo. Włosy leżały idealnie. Kiwki i różne takie zagrania wykonywał tak samo jak Ronaldo, ale dla mnie jednak Gedson Fernandes.

Teraz spytam o transfer. Przeszedłeś do derbowego rywala. Z jakimi emocjami to się spotyka na Wyspach? Przejście z B36 Torshavn do HB Torshavn.

Myślę, że teraz jest to bardziej normalne. Zawodnicy częściej zmieniają kluby. Kiedyś grało się dla jednej drużyny, może dwóch i wiem, że nigdy nie robiło się transferów właśnie między tymi drużynami. Wiedziałem, że ludzie będą to komentować, szczególnie Ci z B36, ale za bardzo się nie obawiałem. Też życie na Wyspach jest inne, bardziej spokojne. To nie jest jak przejście z Widzewa do ŁKSu. Miałem świadomość, że ludzie chwilę będą o tym gadać, ale później i tak będzie spokój. Kiedy będę spotykał ludzi z B36 to wiem, że i tak powiedzą mi cześć, dzień dobry, czy co słychać. 

Wiadomo na Facebooku było parę niepochlebnych komentarzy. Spodziewałem się negatywnych opinii. Wiedziałem, że one będą. Jedynie nie spodziewałem się ich od pewnych konkretnych osób, ale mnie to też za bardzo nie rusza. Ja w takich sytuacjach mam nawet więcej motywacji, żeby udowodnić swoją wartość. Też te wiadomości to tylko pierwsze 2-3 dni, później był już spokój.

Właśnie. Tutaj w Polsce wszyscy mają raczej negatywne podejście do zmiany drużyn z tego samego miasta. Przypominając twoją wypowiedź, przykłady  ŁKS – Widzew, Cracovia – Wisła. Czyli jednak na Wyspach jest to łagodniejsze. Widziałem też, że w Wigilię ogłoszono kolejny transfer z B36 do HB Stefana Radosavljevicia.

Tak. Ogłoszono to właśnie w Wigilię i wtedy właśnie ludzie zaczęli bardziej gadać, że już nie ma lojalnych zawodników, że to już nie to samo co kiedyś, ale taka jest prawda. Teraz są inne czasy. Nawet się śmiałem z chłopakami, że to już moja szósta drużyna w 6 lat. Ja patrzę, co jest najlepsze dla mnie.

Jeśli transfer do HB jest lepszy dla mnie, to ja nie mam problemu, żeby zmienić klub. Nie boje się tego. Szczególnie tutaj na Wyspach, nie ma się czego bać. Nikt nie zrobi nikomu nic złego. Ja, kiedy widzę  możliwość rozwoju i wygrywania pucharów to nie zastanawiam się. Jak przechodziłem z B68 do NSI to też są derby, miejscowości dzielą 2 kilometry. Pojawiały się różne komentarze, ale nigdy się też nad tym nie zastanawiałem. Tata zawsze mi mówił, żebym grał tam, gdzie mnie chcą najbardziej. W tym roku chcieli mnie najbardziej w HB, więc tam przechodzę.

Czy HB od dawna było Tobą zainteresowane?

Już rok temu przyszedł do HB nowy trener z duńskiej ekstraklasy. Wielkie nazwisko na Wyspach. Z ligi porównywalnej do polskiej, może nawet trochę lepszej. Te czołowe drużyny są chyba nawet trochę lesze od polskich. Przyszedł z nim trener od przygotowania fizycznego. Co też jest nowością na Wyspach, bo ten przyszedł na pełen etat. Dodatkowo asystentem został Niemiec – Kevin Schindler. Kilka lat temu grał w Werderze Brema w Bundeslidze, więc ma duże doświadczenie jako piłkarz. Może dużo podpowiedzieć zawodnikom.

Słyszałem, ze już rok temu byli mną zainteresowani, ale ja też miałem kontrakt z B36 i nie chciałem wtedy przechodzić. Czułem się dobrze w klubie. Wiedziałem, że w tym sezonie będę odgrywał większa rolę. Po lidze Europy zadzwonił trener HB, bo wtedy już kontrakt się kończył. Przedstawił moje atuty, wady i gdzie by mnie widział. Tak to zostało na parę tygodni. Ja powiedziałem, że chce wyjechać, spróbować sił w lepszej lidze. Trener w pełni to zrozumiał. On też chce pracować z zawodnikami, którzy mają większe ambicje niż granie tylko na Wyspach. Tydzień przed końcem ligi skontaktowali się ponownie i zaczęliśmy rozmowę o sprawach bardziej formalnych. To leżało kolejne parę tygodni. Ja cały czas czekałem na ofertę z zagranicy. Ostatecznie przed Świętami zadzwoniłem i powiedziałem, że możemy podpisać kontrakt. Wiedziałem, że chcą mnie od dawna, to też zadecydowało.

A w ogóle na Wyspach istnieje coś takiego jak transfery gotówkowe?

Zdarzają się, ale rzadko, bardzo rzadko. Kluby mają pieniądze, ale nie chcą wydawać ich na transfery między klubami. Najczęściej płaci się jedynie ekwiwalent za wyszkolenie. 5 tysięcy koron za każdy rok szkolenia zawodnika. To się zaczyna liczyć od 10-12 roku życia. Jeśli np. 18 latek chce zmienić drużynę, to ta drużyna ma prawo dostać odpowiednią kwotę za gracza. Nie zawsze kluby tego żądają. Ja nie miałem z tym problemu. Nigdy kluby za mnie nie chciały pieniędzy, choć miały prawo, ale wiem, że inni koledzy mieli z tym problemy. Czasem kluby nie chcą płacić. Ekwiwalent to najpopularniejszy powód transferu gotówkowego. Rzadko się zdarza, żeby kupowano zawodników z kontraktem.

Czyli transfery gotówkowe dotyczą bardziej tych, którzy wyjeżdżają z Wysp Owczych.

Tak. Często się też zdarza, że zawodnicy podpisują kontrakty na rok, dwa lata. Kiedy już są bez kontraktu, mogą wyjechać za darmo.

Właśnie w HB gra taki piłkarz, który nazywa się Adrian Justinussen. On strzelił kiedyś 3 gole z rzutów wolnych i wiem, że jest postrzegany jako duży talent. Jak myślisz on wyjedzie niedługo z Wysp Owczych?

On jest postrzegany jako wielki talent. Dla mnie to nie jest wielki piłkarz, ale powiem szczerze, że nigdy w życiu nie widziałem na żywo zawodnika, czy nawet w telewizji, który ma takie uderzenie jak on. Obojętnie z jakiej pozycji, tylko dostanie piłkę za połową, strzela na bramkę z 40 metrów. Powiem, że co trzeci strzał to jest gol, takie ma uderzenie. Jednak jako piłkarz nie gra zbyt mądrze. Wchodzi w bezsensowne dryblingi, ale strzał ma taki, że jakby grał np. w Premier League to też by strzelał bramki, jakby tylko miał trochę miejsca. Sam mówił, że chce wyjechać. Właśnie po tym meczu, gdzie strzelił 5 bramek, ale dwa tygodnie później doznał kontuzji i nie grał przez 5 miesięcy. Grał tylko pod koniec sezonu.

Teraz wiem, że zostaje. Na pewno na pierwsze pół roku, bo też z nim rozmawiałem przed transferem, Myślę, że może wyjechać, ale nie będzie to wielka drużyna. 2 liga, może Ekstraklasa norweska na początek. Jakby grał tak, jak strzela to był by wielkim piłkarzem, ale w tym wypadku to nie wiem, czy zajdzie aż tak daleko.

Trochę to przypomina przypadek Peteriego Forssela

Trochę tak. Właśnie z nim jest trochę jak z Forssellem. Mogą być ukryci przez 90 minut, ale w 93. Minucie dostają metr wolnej przestrzeni, strzelają bramkę i decydują o wyniku. Adrian jest identyczny.

Czyli taki joker

Tak. Adrian biega po tym skrzydle. Drybluje, kiwa, plącze się, ale wtedy przychodzi rzut wolny. Pamiętam, że w finale Pucharu. Był rzut wolny. W murze dwóch zawodników, ja nawet się nie cofnąłem. Pomyślałem, że nie ma szans, żeby strzelił. To co uderzył, do dziś nie wierzę, że to wpadło. Jeszcze czegoś takiego nie widziałem.

A czy na Wyspach są inne talenty, obiecujący młodzi piłkarze, którzy mogą zrobić karierę za granica?

Jest zawodnik, który w tym sezonie został zawodnikiem roku, graliśmy razem w NSI, od małego się znamy. Nazywa się Petur Knudsen – napastnik. Jego ojciec jest legendą na Wyspach. Tata to ten bramkarz, który grał w czapce. Zatrzymał Austrię. Petur co roku dostaje różne oferty z zagranicy. Jednak nigdy się nie zdecydował. Sam nie wiem na co on czeka, bo ma 22 lata. W tym roku urodził mu się syn. Może to go trochę zablokowało. Słyszałem, że ma oferty z Austrii, Szwajcarii, Danii, ale jeszcze nigdy nie wyjechał.

Nie wiem dlaczego. To jest aktualnie najlepszy zawodnik na Wyspach. Jednak słyszałem, ze będzie grał tylko do lata. Studiuje, więc dopiero latem skończy. Będzie miał wykształcenie. Na to dużo zawodników czeka. Po liceum wielu zawodników idzie na studia, staże. Jest to dla nich ważne.  Kiedy byłem w Widzewie to wiem, że wielu chłopaków kończy tylko liceum. Kiedy się nie uda z piłką to nie ma do końca z czego żyć. Tutaj na Wyspach najpierw stawia się na edukację, a później wyjazd. Moim zdanie też nie jest to dobre, bo traci się najlepsze lata.

Właśnie. Chociażby Justinussen jest w wieku Joźwiaka. Kiedy Kamil odchodził ostatnio z Lecha, zastanawiano się czemu tak późno odchodzi. A tu mówisz, że Justinussen  dopiero szykuje się do wyjazdu.

Adrian uczy się na elektryka. Też chce to skończyć. Wcześniej wielu chłopaków nie miało na Wyspach zbyt dobrych trenerów. Wyjeżdżali nieprzygotowani, a po pół roku wracali. Tak jak ja. Różne były tego przyczyny. Właśnie teraz w HB są trenerzy z profesjonalnym podejściem do piłki. Są większe możliwości, żeby przygotować się do wyjazdu.

Zatem można w pełni zrozumieć twoje przejście do HB. Chciałem ciebie jeszcze spytać o pobyt w Widzewie. Co tam zawiodło?

Często sam się zastanawiam. Wiadomo, że mnie jako poszkodowanemu łatwo jest wskazywać palcem, co źle poszło. Jednym z powodów był trener Smuda. Dla mnie to był jeden wielki kabaret, co tam się działo. Przychodząc do Widzewa opowiadali mi różne bajki ludzie z zarządu, prezes, dyrektor sportowy. Obiecywano mi grę, numer 10 na plecach. Rzeczy, w które nawet mi się trochę nie chciało wierzyć. Mimo wszystko, trochę w to uwierzyłem. 2-3 tygodnie później graliśmy sparing z drużyną z IV ligi. Grałem na 10, strzeliłem bramkę, zaliczyłem asystę. Fajnie to wyglądało, dobrze się prezentowałem. Po czym przyszedł do mnie trener Smuda i powiedział mi, że nie mam grać na 10, czy w ataku, ale na defensywnym pomocniku i mam się nauczyć odbierać piłki. Nie wiedziałem co mam powiedzieć.

Myślałem, ze to będzie tylko chwilowe. Jednak ciągnęło się to tygodniami, miesiącami. Będę szczery źle wyglądałem. To nie była moja pozycja. Grałem słabo. Nie mogłem narzekać, że nie grałem na pozycji nr 6. Mogłem jedynie narzekać, że nie dostałem szansy na dziesiątce.

Po paru miesiącach graliśmy w rezerwach. Tam też nie mogłem znaleźć swojego rytmu. Rzucano mnie z pozycji na pozycję. W rezerwach grali bardzo słabi piłkarze. Żaden z nich raczej nie miał szans nawet na ławkę w 1 drużynie. Po tym meczu przyszedł do mnie dyrektor sportowy. Najlepszy kolega Smudy –  Dyrektor Kapka. Pytał mnie dlaczego tak słabo to wygląda. Ja byłem już bardzo sfrustrowany, powiedziałem swoją opinie na ten temat. Powiedziałem, że dla mnie to jest jakiś żart, co tam się dzieje. Następnie zostałem odstawiony, nie byłem nawet w kadrze meczowej. Powiedziałem swoje. Nie żałuje tego co powiedziałem. Żałuję tylko, że trafiłem na trenera Smudę. Jest mi po prostu przykro, bo mogło się to potoczyć zupełnie inaczej. 

Na koniec. Joan Edmundsson gra dla Arminii Bielefeld w Bundeslidze. Czy Wyspy tym mocno żyją?

Tak. Tak bardzo.  Jest też jego brat Hakun, w sumie jest trzech braci. Mieszkaliśmy razem w Totfir. Ja z Hakunem byliśmy najlepszymi kumplami. Od małego się trzymamy. Joan pojechał do Newcastle, kiedy miał 16 lat. Wszyscy tym żyją . Jest kilku piłkarzy, którzy grają np. w Ekstraklasie norweskiej, ale on jedyny zaszedł tak daleko.  Wszyscy oglądali, szukali linków, kiedy Arminia grała w 2 lidze. Teraz w Bundeslidze, choć ona jest już na wszystkich duńskich kanałach. Wszyscy tym żyją. Teraz kiedy nie gra, mówią, że musi zmienić klub, bo to największa gwiazda i on musi grać. Było widać, że to będzie piłkarz. W sumie chodziliśmy razem do jednej szkoły. Pamiętam, że na przerwach, nieważne czy był śnieg – on grał, kopał o ścianę, czy żonglował.

EDIT

Aktualnie Michał Przybylski po roku powrócił do B36 Torshavn. W sezonie 2022 strzelił dotychczas 6 goli i zanotował 3 asysty

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *