Fan Dragon Balla, Francuz, którego pokochał Meksyk – Andre Pierre Gignac (Artykuł z 24.12.20)

23 grudnia 2020 trwa finał Ligi Mistrzów w strefie północnoamerykańskiej. W decydującym starciu, jak to zwykle bywa, udział bierze drużyna z Meksyku. Tigres UANL mierzy się z z przedstawicielem Major Soccer League – Los Angeles FC. Oba zespoły po raz pierwszy w swojej historii mogą sięgnąć po najważniejsze kontynentalne trofeum.

Przez większość meczu utrzymuje się wynik remisowy.  Do zakończenia spotkania pozostaje około 10 minut, na tablicy widnieje rezultat 1-1. Wtedy z pozoru niegroźny atak wyprowadzają odziani w jaskrawo-pomarańczowe stroje zawodnicy z Meksyku. Na odważną szarżę decyduje się skrzydłowy Luis Rodriguez, mija piłkarzy z Los Angeles, wykłada piłkę na skraj pola karnego. Do futbolówki dopada pewien francuski napastnik, strzela w prawy róg i… gooooooool. Tigres dwa, LA FC jeden. Taki wynik utrzymuje się już do końca spotkania. To Andre Pierre Gignac. Po raz kolejny zostaje bohaterem. Wykończył akcję, którą sam rozpoczął, a jego drużyna po raz pierwszy wygrywa Ligę Mistrzów. Ma to wymiar szczególny, bo w poprzednich finałach Ligi Mistrzrzów Tigres aż trzykrotnie musieli uznać wyższość rywali. Po meczy prawdziwa euforia zapanowała w Meksyku, choć przede wszystkim w stanie Neuvo Leon, gdzie mieści się siedziba zespołu Tigres UANL. Piętnasty raz z rzędu drużyna z kraju tequilli wygrała najważniejsze rozgrywki na kontynencie, a Francuz odnalazł tam swój azyl.

Meksyk

Być może Andre Pierre Gignac zniknął wam ostatnio z radarów. Francuz 5 lat temu zmienił kontynent, przeprowadził się do Meksyku. Ten dość zaskakujący ruch, prawdopodobnie sprawił, że jego popularność nawet wzrosła. Stał się idolem miejscowych kibiców, a drużyna Francuza, czyli meksykańskie „tygrysy to jedna z najlepszych drużyn piłkarskich na zachodniej półkuli.

Początki

Andre Pierre Gignac przyszedł na świat 5 grudnia 1985 roku na lazurowym wybrzeżu, w niewielkim francuskim miasteczku Martigues. Gignac piłkę zaczął kopać w swoich rodzinnych stronach. Zmotywowany chęcią rozwoju, zdecydował się na przeprowadzkę do Bretanii. W wieku 17 lat dołączył do akademii Lorient FC. Dzięki przenosinom na drugi kraniec Francji zadebiutował nieco później w Ligue 1. W 2006 roku postawił na niego legendarny trener Lorient – Christian Gourcouff. Gignac szansę wykorzystał i na najwyższym poziome rozgrywkowym w kraju utrzymał się przez niemal dekadę. Zawsze brakowało mu jednak powtarzalności. Świetne sezony przeplatał z przeciętnymi.

Przenosiny do Tolouse

W 2007 roku Gignac zdecydował się na rozwojowy krok. Usługami zawodnika zainteresowane były Lille i Toulouse FC. Zażartą walkę o piłkarza pochodzącego z Martigues wygrali fioletowo-biali . Trzy sezony występów w zespole z Tuluzy potwierdziły tezę o nierównej formie. Koronę króla strzelców Ligue 1 podpartą imponującą liczbą 24 bramek, przedzieliły sezony z jednocyfrowym dorobkiem strzeleckim.

Nieszczęsny Mundial

To właśnie jako gracz Tuluzy Gignac zadebiutował w reprezentacji Francji. Ówczesny selekcjoner „trójkolorowych” Raymond Domenech dał szansę napastnikowi w towarzyskim starciu przeciwko Litwie. Dodatkowym smaczkiem dla fanów „Futbolowych Podróży” może być miejsce pierwszego międzynarodowego gola Gignaca. Stolica Wysp Owczych – Torshavn i zwycięstwo przeciwko miejscowej drużynie narodowej. Po debiucie napastnik otrzymał powołanie na Mistrzostwa Świata 2010 w RPA. Zagrał w każdym meczu turnieju. Mundial o którym Francuzi najchętniej by zapomnieli. Wówczas pierwszy raz poczuł klimat meksykańskiej piłki, bo właśnie m.in ta reprezentacja odesłała Francuzów do domu.

Le Petite Marseille

Po turnieju 16 milionów Euro za Gignaca wyłożył obrońca tytułu Mistrza Francji – Olimpique Marsylia. Oznaczało to powrót w rodzinne strony. Pierwsze dwa lata w drużynie ze Stade Velodrome należały do delikatnie mówiąc nie najlepszych. Reprezentant Francji okazał się rozczarowaniem. Co podkreślała, m.in. legenda Marsylii – Jean Pierre Papin. W 2011 roku Gignac był bliski przenosin na Craven Cottage. Ostatecznie transakcji do Fulham nie udało się sfinalizować, a niepocieszony zawodnik trafił do rezerw Olympique. Po pewnym czasie powrócił do głównego składu, gdzie w końcu zaprezentował pełnię swoich możliwości. Następne trzy sezony Andre kończył z dwucyfrowym dorobkiem bramkowym. W ostatnim sezonie w barwach Marsylii ligowych bramkarzy rywali Gignac pokonywał aż 21 razy. Zainteresowanie graczem przejawiało kilka czołowych europejskich klubów na czele z Interem Mediolan i Olympique Lyon. Ostateczna decyzja Gignaca zszokowała każdego, z członkami jego rodziny włącznie.

Transfer

Wybór zawodnika padł, na występujący w meksykańskiej ekstraklasie Tigres UANL, a właściwie Club de Fútbol Tigres de la Universidad Autónoma de Nuevo León, bo tak brzmi pełna nazwa drużyny. Od ponad dekady trenuje ją ten sam szkoleniowiec – impulsywny Ricardo Ferretti. Szok we Francji trwał prawie tak długo, jak zdanie rozpoczynające ten akapit. Liga meksykańska często pozostaje niedoceniana na naszym kontynencie. Przyjście Gignaca  zapoczątkowało najlepszy okres w historii klubu. Pełne sukcesów pięć lat przypieczętowało zwycięstwo w Lidze Mistrzów przed kilkoma dniami.

Przeszedł do historii

Sam zawodnik pokochał Meksyk z wzajemnością. Ustabilizował formę, a jego wyczyny strzeleckie robią furorę. Jest zarówno efektywny, jak i efektowny. Dobijanie idealnych podań kolegów już mu nie wystarcza. Gignac strzela z dystansu, „nożycami”, w każdy możliwy sposób. Ostatnio jego bramka została nominowana do nagrody im. Ferenca Puskasa za najładniejszego gola w roku.

Świetny inauguracyjny sezon w Meksyku zaowocował powołaniem do reprezentacji Francji na Euro 2016, gdzie „trójkolorowi” doszli do samego finału. Triumfu pozbawił ich czarnoskóry joker Portugalii, czyli nie kto inny jak sam Eder, Eder, Edeeeer !!!! – cytując pewnego komentatora.

4 sierpnia 2019

To wyjątkowa data nie tylko dla Gignaca, ale i dla całej społeczności Tigres. Francuz strzelił zwycięskiego gola w ligowym spotkaniu przeciwko Pumas, co sprawiło, że został najlepszym strzelcem w historii klubu. Nagrodę za to wybitne osiągnięcie otrzymał przy obecności całego stadionu.

Andre Pierre się nie zatrzymuje, aktualnie dobił do 143 trafień w 243 występach dla Tigres (stan na 15.05.23 zbliża się do 200 goli – przyp. red.). . Każdy sezon kończył z dwucyfrowym dorobkiem, a fani naprawdę go pokochali. „Złotą’’ bramką w finale Ligi Mistrzów tylko dopisał kolejną linijkę do swojej meksykańskiej bajki. Być może pewnego dnia w stanie Neuvo Leon pojawi się jego pomnik. Jedynymi przeciwnikami pomysłu mogliby być kibice derbowego rywala „tygrysów’ – Monterrey Club de Futbol.

Słodko-gorzkie pasmo sukcesów

W Meksyku, jak w wielu amerykańskich krajach liga podzielona jest na dwie części zwane: Aperturą (liga otwarcia) i Clausurą (liga zamknięcia). Mistrzowie obu faz mierzą się ze sobą w Wielkim Finale ligi. Od czasu przyjścia francuskiego „bombardiera”, Tigres trzykrotnie zwyciężali Aperturę, a raz triumfowali w sezonie Clausura. Ponadto trzy razy zwyciężali w Wielkim Finale ligi. Dzięki tak dobrym wynikom drużyna kierowana przez Ricardo Ferrettiego otrzymywała miejsce w Lidze Mistrzów strefy CONCACAF. W rozgrywkach kontynentalnych Tigres dokonali nieprawdopodobnego wyczynu. W 5 lat czterokrotnie awansowali do finału. Wszystko zaczęło się od przyjścia Gignaca. Tigres nie znają jednak powiedzenia – do trzech razy sztuka. Trzy pierwsze podejścia zakończyły się bratobójczymi porażkami przeciwko zespołom z Meksyku. Najbardziej bolesne wspomnienie, wiąże się zapewne z zeszłorocznym 2. miejscem po starciu z derbowym rywalem – Monterrey.

3 finały trudno wymazać z pamięci. Niektórych zawodników z Meksyku widmo porażki zapewne prześladowało także przed tegorocznym finałem. Zaczęło się bardzo źle. To rywale z  miasta „aniołów” – Los Angeles FC objęli prowadzenie. Waleczni Meksykanie nie poddali się. Najpierw wyrównali, a w ostatnich minutach kolejny rozdział opowiadanej tu historii dołożył Andre Pierre Gignac. Strzelił bramkę i dopełnił przeznaczenie Tigres UANL – drużyny dekady na kontynencie północnoamerykańskim.

Andre Pierre Gignac – oznacza „legenda” w pomarańczowej części stanu Nuevo leon

Czy gdyby pozostał w Europie, odniósłby podobne sukcesy? Trudno powiedzieć

Jego nieszablonowa decyzja stała się podstawą dla tej historii. Podejrzewam, że Gignac nie zamierza się zatrzymywać i kilkadziesiąt kolejnych bramek, padnie jego łupem już niebawem. Sam zawodnik płynnie mówi po hiszpańsku, co jeszcze bardziej połączyło go z krajem położonym na południe od Stanów Zjednoczonych.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *