W tym europejskim kraju był zakaz stadionowy dla kobiet

Damian Łukasik został niedawno wybrany do jedenastki stulecia Lecha Poznań. 27 razy zagrał w reprezentacji Polski. Zobaczył kawał świata. Aktualnie realizuje się jako trener. W tej roli pracował w kilkunastu klubach. Obecnie jest szkoleniowcem Drwęcy Nowe Miasto Lubawskie. W tej rozmowie Damian Łukasik wspomina jednak czasy, kiedy regularnie wybiegał na piłkarską murawę.

Wywiad II część

Arkadiusz Brzękowski: W czasie kariery miał pan kilka kontuzji m.in. zerwane więzadła. Jak wówczas na przełomie lat 80. i 90. wyglądało leczenie takiej kontuzji?

Damian Łukasik: Przez różne perypetie straciłem 2 lata gry w piłkę. Lekarz mi wtedy powiedział, że przy więzadłach będzie rok przerwy. Dziś przy dobrej opiece medyczne, przy tylu fachowcach w klubach można wrócić nawet po pół roku. Mi to sporo czasu zajęło. Samo dochodzenie do pełnej sprawności spoczywało na moich barkach, bo nie było takiej opieki medycznej. Nie było fizjoterapeutów, nikt nie przygotowywał planu rehabilitacji i powrotu na boisko. W okresie po kontuzji miałem 13cm zaniku mięśnia. Jak mi nogę wyciągnęli z gipsu to była tylko kość. Sporo pracy musiałem samemu włożyć. Dzisiaj medycyna poszła bardzo do przodu. Więzadła są różnymi nowoczesnymi metodami naprawiane. 

Jaka była zatem zaleta w byciu piłkarzem w latach 80. i 90. – w porównaniu do czasów obecnych?

W czasach komunizmu granice kraju były zamknięte. Zaletą była łatwiejsza  możliwość wyjazdu za granicę dzięki grze w piłkę w klubie i reprezentacji. Dziś takie wyjazdy są na porządku dziennym. Można kupić bilet i polecieć gdzie chcesz. Wtedy nie było takich możliwości. Dzięki grze w piłce byłem w około 80 krajach świata na wszystkich półkulach i kontynentach, z wyjątkiem Australii. Zbyt dużo czasu nie mieliśmy na zwiedzanie, ale to był duży przywilej sportowca. Nawet aktualnie do takich podróży potrzeba sporych środków finansowych.

A co pan powie na temat autobusów w Albanii?

Jako Lech Poznań graliśmy w europejskich pucharach w 1988 roku z Flamurtari Vlore. Nasz kraj też był wtedy w czasach komunizmu, ale w Albanii wyglądało jakby się świat zatrzymał. A kraj piękny przecież. Niesamowite czyste morze. Wtedy wydawało się, że oni się zatrzymali gdzieś w latach 50. Rozpadający się autokar to jedno, ale po drodze mijaliśmy np. furmanki czy pola orane pługiem. Był też zakaz stadionowy dla kobiet. 20 tysięcy ludzi na trybunach, a nie zauważyłem żadnej kobiety. Była duża egzotyka w porównaniu do Polski. 

Podobne wrażenie mieli piłkarze, którzy przyjeżdżali wtedy do Polski z „zachodu”.  My jednak nigdy przed nimi nie pękaliśmy. Na przykład kiedy graliśmy z Liverpoolem na Anfield. Bardziej przegrywaliśmy mentalnie niż piłkarsko. Czy też kiedy postawiliśmy się Barcelonie. 

Słynne rzuty karne

Często pada to pytanie (śmiech). Czasem ktoś mnie spotyka i po czasie mówi – a to pan nie strzelił tego karnego. Nie jest to dla mnie irytujące. Miło mi, kiedy ktoś pamięta. Był to świetny mecz i dużo emocji, a karne to zawsze loteria. Wielu lepszych ode mnie w piłce nie strzelało. Zazwyczaj nie podchodziłem do jedenastek, ale seria się przedłużyła i padło na mnie. 

A Barcelonę trenował wtedy Johann Cruijff

Dokładnie. Zawsze inspirował mnie holenderski styl gry. 

Pod koniec kariery wyjechał Pan do Izraela do Hapoelu Tel Aviv. Jak Pan się odnalazł po raz pierwszy mieszkając w innym kraju?

Nie było trudno. Dla rodziny piękny okres. 9 miesięcy ciepło. Piękny kraj. Szybko poznałem tam Polaka. Mieliśmy dobre relacje. Języka nauczyłem się w 6 miesięcy na poziomie komunikatywnym. Bardzo miło wspominam ten okres. Tam też graliśmy ofensywną piłkę. A przeciwko trenerowi, który mnie wtedy prowadził w Hapoelu, zagrałem kilka lat wcześniej w reprezentacji. On wtedy też jeszcze wystąpił jako piłkarz. (Moshe Sinai, bo o nim mowa) Był też 2 tygodnie na stażu w Barcelonie przy Johanie Cruijffie. Także bardzo pasował mi tamten styl gry. 

A ciepła pogoda wpływała na treningi?

Treningi odbywały się wcześnie rano albo późnym wieczorem. Zupełnie inaczej niż w Polsce. W okresie przygotowawczym zaczynaliśmy treningi o 8 rano. Czasami ciemno w oczach było, ale trzeba było zasuwać. 

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *